Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Nieobliczalna (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: SIERPIEŃ 2024
Ekranizacja pozytywnie ocenianej książki z doborową obsadą i pod batutą uznanego reżysera. Co może pójść nie tak? Okazuje się, że wszystko. To w teorii thriller, o czym co chwilę przypomina nam nachalna dramatyczna muzyka i okraszone mgłą zdjęcia, no bo przecież nie fabuła, która jest tak niemrawa i nużąca, że naprawdę podziwiam widzów, którzy byli w stanie obejrzeć ten film na raz.
Mamy tu splatające się ze sobą trzy historie kobiet; bogatej Martyny, żyjącej z mężem przemocowcem, samotnej matki dorosłego syna Alicji oraz młodej Adeliny. Od razu zaznaczam, że nie zamierzam za bardzo czepiać się aktorów, bo jak wiadomo z pustego nawet Salomon nie naleje. Nie da się jednak ukryć, że gdybym pokazała ten film komuś z zewnątrz i próbowała go przekonać, że w osobach Agnieszki Grochowskiej, Magdaleny Cieleckiej i Andrzeja Seweryna ma do czynienia z pierwszą ligą polskich aktorów, miałby prawo mi nie uwierzyć. Bo aktorzy starają się jak mogą, ale każde z nich ma uwiązaną kulę scenariuszową u nogi, która bezlitośnie ciągnie ich w dół.
Film może być głupi i nieprawdopodobny i wciąż dostarczać rozrywki i emocji. Niewybaczalna jest tylko nuda, a już nuda w thrillerze powinna być karana odebraniem prawa do wykonywania zawodu. Mamy tu na początku niewyjaśnioną śmierć i wątpię by kogokolwiek obchodziło, kto się do niej przyczynił. Bohaterowie snują się po ekranie, wypowiadając kwestie od których uszy krwawią, a wszyscy zachowują się jakby cierpieli na niedobór żelaza. Twórcy próbują podkręcić tempo, wprowadzając parę odważnych scen erotycznych, ale nawet one wypadają blado. I tylko wierzyć się nie chce, że za kamerą stoi tu ten sam reżyser, którego „Edi” i „Mój rower” kiedyś emocjonalnie rozkładały mnie na łopatki.
Wisienką na torcie jest para „detektywów”, nie dramatyzuję stwierdzając, że jest to największe filmowe kuriozum, jakie ostatnio widziałam na ekranie. Zupełnie jakby twórcy „Trudnych spraw, czy „Ukrytej prawdy” wdarli się na plan i nakręcili parę scen. To jest jedyny moment, kiedy podczas seansu parsknęłam śmiechem, zdecydowanie wbrew zamierzeniom twórców, którzy starali się budować „dramaturgię”. W trakcie produkcji coś musiało pójść bardzo nie tak, bo nawet montaż tu kuleje. Tylko aktorów żal. Kompletna strata czasu.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Piotr Trzaskalski
Ocena: 3/10